Wstęp pracy dotyczącej krytyki demokracji w filozofii na przestrzeni dziejów. Pełny tekst pracy w pdf do pobrania na dole strony.
1. Wprowadzenie
Żyjemy w świecie, w którym Francis Fukuyama odtrąbił koniec historii, ze względu na zwycięstwo liberalnej demokracji w krajach, szeroko pojętego, Zachodu. Żyjemy w świecie, w którym Winston Churchill stwierdził, że „Demokracja to najgorsza formą rządu, z wyjątkiem wszystkich innych form”. Żyjemy w świecie, w którym w imię „rozszerzenia demokracji” wybuchają wojny i dokonują się agresje. Żyjemy dziś w świecie, w którym spotykamy się z, swego rodzaju, religią demokracji, a zarzut „zagrożenia dla demokracji” jest jednym z najcięższych oskarżeń, jakim można zaatakować przeciwnika politycznego.
Nie dziwmy się więc, że niewielu ludzi śmie demokrację poddawać krytyce. Należałoby właściwie zacząć od tego, że niewielu zastanawia się nad pozytywami i negatywami różnych systemów rządzenia. Większość, tak zwanych, „przeciętnych” obywateli przyjmuje jako dogmat wiary, że demokracja „najlepszą jest i basta”! Co prawda krytykują oni, przy każdej nadążającej się okazji, wszelkie osoby sprawujące władzę, wiele zasad demokratycznych etc. Ale nikt nie zamierza dokonać pogłębionej refleksji, bo mógłby być uznany z nienormalnego lub – co najgorsze – faszystę. Co więcej elity państw Zachodnich nie są w stanie dopuścić do jakiejkolwiek dyskusji nad demokracją uznając ją niemal za prawdę objawioną. Autor ma jednak uzasadnione wątpliwości, czy te same elity, które „maluczkim” nie zezwalają na krytykę stanu rzeczy, same nie odchodzą od demokracji zdając sobie sprawę z jej niedociągnięć. Przesłanką ku temu może być choćby funkcjonowanie najważniejszych urzędów Unii Europejskiej, z których tylko Parlament, mający skromniutkie kompetencje, jest wybierany demokratycznie. Reszta organów, choćby Komisja Europejska, nie jest wybierana, a co więcej nijak nie odpowiada przed Parlamentem. Widać to także w ostatnich wydarzeniach czyli wyborze „Prezydenta” Unii i jej „Ministra Spraw Zagranicznych”, którymi zostały osoby kompletnie nieznane szerokiej opinii publicznej i przed nią nie odpowiadające.
Dlatego też niezwykle trudno jest odnaleźć treści, które nie tylko stawiają pytania demokracji, ale ją wręcz krytykują, a nawet, uznają za największe zło współczesnego świata. Można je spotkać jedynie wśród niszowych periodyków czy wydawnictw, choć autorzy krytyk to, często, myśliciele znani i poważani. Ilu ze współczesnych wie choćby o tym, że najwybitniejsi filozofowie starożytności – Platon i Arystoteles – byli krytykami demokracji, choć z różnych pozycji, o czym niżej. Kto zna myślicieli austriackich, amerykańskich, niemieckich czy rosyjskich, którzy krytykują władzę ludu nie z pozycji faszystowskich czy komunistycznych ale monarchistycznych lub libertariańskich, a więc – najoględniej – prawicowych? Tak naprawdę niewielu – badacze (z przymusu), czytelnicy (a więc przekonani). Nawet słowa wielkiego Polaka i papieża Jana Pawła II: „Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm.” nie spowodowały głębszej refleksji u naszych rządzących, nawet tych, którzy mienią się być katolikami. Niewielu pamięta także, że Kościół toleruje i docenia demokrację, ale nigdy jej nie zaakceptował jako jedynego słusznego ustroju, o czym świadczy fakt, że nigdy nie wprowadził demokratycznych metod we własnym łonie.
Niniejszy esej spróbuje więc wypełnić tę lukę i przypomnieć krótko i zwięźle o krytykach demokracji oraz ich poglądach.
Pobierz pełny tekst w PDF.